Drobny przeskok mi wypadł, ponieważ najpierw przeczytałam "Ratując Rafaela Santiago" nim "Powstanie Hotelu Dumort", jednakże zważywszy na konstrukcję Kronik i znikome połączenie fabularne między poszczególnymi częściami, myślę, że to żaden problem.
Magnus tym razem postanowił pobawić się w detektywa, po przeczytaniu jakiejś powieści. Jak łatwo się domyślić już pierwsze zlecenie okazało się nadzwyczaj interesujące i dotyczyło zjawisk paranormalnych. Bane znów spotyka się z wampirami, a czytelnicy mają okazję bliżej poznać Rafaela Santiago. Jego postać jest zachwycająca, chociaż nieco przeidealizowana. Ma w sobie znane z "Darów Anioła" zdecydowanie i upór. Już teraz wie czego chce i bez problemu osiąga cele, dzięki wspomnianym cechom. Ma niesamowitą charyzmę, przez którą słuchają go nawet starsi od niego. To mi nieco zgrzyta - wielkie nieba, chłopak ma piętnaście lat, a słuchają go starsi chłopcy? I kilkusetletnie wampiry? Bez przesady, proszę.
W tym opowiadaniu pojawia się po raz kolejny zielony przyjaciel Magnusa, Ragnor. Jego zgryźliwość i cięty język Rafaela, zamiłowanie obydwu do kpienia z Bane'a sprawiają, że ta część jest najzabawniejsza. Nie zabrakło w niej jednak pewnej głębi i przemyśleń Magnusa. Dotyczyły głownie nieśmiertelności i wiary, jednakże nie tylko. Przesłanie opowiadania również jest bardzo dobre - Rafael ocalił się sam. Sam zrobił wszystko, by przetrwać. I przetrwał. Ludzie powinni się tego nauczyć - dawać sobie radę samodzielnie, a nie wyłącznie polegając na innych, na ich pomocy. Nie poddawać się, nawet jeśli jest piekielnie trudno i wszystko zdaje się stracone.
Książkę bardzo polecam, ale przypominam, że jest to bardzo lekka i nie wymagająca lektura na godzinkę czytania.
----
Recenzja ukazała sie również na moim blogu coffee-kafes.blogspot.com