Piekarę znam głównie z "Cyklu Inkwizytorskiego", który jest napisany na naprawdę wysokim poziomie. Sięgając po "Alicję" spodziewałam się, że będzie trzymała poziom lub nie będzie zbytnio od niego odbiegać. W zasadzie nie zawiodłam się.
Aleks był kiedyś dobrym dziennikarzem, miał piękną dziewczynę. I wszystko zniszczył postanawiając zostać scenarzystą. Jego scenariusz co rusz odrzucano, nie miał już pracy a dziewczyna odeszła. Tak było do dnia, w którym poznał czternastoletnią Alicję. Dziewczyna wybiła mu szybę piłką, przyszła przeprosić i... Zmieniła jego życie. Zadbała o to, by znany aktor stwierdził, że scenariusz Aleksa jest świetny, pomogła mu z piękną dziewczyną. Nie jest dzięki niej sielankowo, bo mężczyzna staje przed szeregiem prób i popełnia błędy.
Przyznam - w czasie czytania wielokrotnie żałowałam, że główny bohater nie jest istotą realną. Nie dlatego, że miło byłoby zawrzeć z nim znajomość, a przeciwnie - chętnie walnęłabym go w głowę. Mocno. Ze swoim użalaniem się nad sobą i ciągłym powtarzaniem jaki to jest beznadziejny mocno denerwuje. Kurczę, wziąłby się za siebie, wrócił do pracy, w której przywitano by go z radością, zamiast siedzieć i jęczeć jakim jest zerem. Wprawdzie bohater opowiada o sobie sprzed lat?, miesięcy? i mógł dojść do wniosku, że rzeczywiście wtedy był nic niewart. Tylko po co tak często to powtarza? Obraz Aleksa, który stworzył Piekara nie pozostawia złudzeń i czytelnik z całą pewnością doszedłby do tego wniosku sam. Lub przyznał rację po przeczytaniu po raz pierwszy o beznadziejności charakteru mężczyzny. Później Aleks popada w drugą skrajność - wszystko zawdzięcza Alicji. Owszem, sporo jej zawdzięcza - to ona poznała go z Darią i zadbała, by aktor przeczytał scenariusz. Twierdzenie jednak, że wszystko dzięki niej jest dużą przesadą.
Postać Alicji jest ciekawa i tajemnicza. Problem w tym, że bardzo słabo przypomina czternastolatkę.
Właściwie tylko zamiłowaniem do gumy do żucia i źle zawiązanymi sznurówkami. Nie do końca rozumiem, dlaczego chodzi z książkami, których nie czyta. Chyba tylko na pokaz. Alicja jest bardzo poważna i bardzo dojrzała. Zbytnio jak na swój wiek. Chwilami mam wrażenie, że autor pisał o niej jako o czternastolatce tylko po to, by poruszyć temat trudnej współcześnie znajomości między nastolatką i dorosłym mężczyzną oraz problem pedofilii. Reakcje ludzi udało mu się oddać z dużym prawdopodobieństwem i realizmem.
Fabuła rozwija się całkiem przyjemnie i płynnie, ale pojawiają się zdarzenia z kosmosu. Niby wszystko normalnie, zgrabnie się układa, aż tu nagle Alicja przyłapuje Aleksa na braniu narkotyków. Tak po prostu, ni z tego, ni z owego, bo wcześniej pojawiło się tylko jedno w tym temacie - krótka wzmianka, że mężczyzna nie chce się stoczyć jak niektóre sławy. Rozumiem zwroty akcji - ten ze starym mężczyzną był bardzo dobry. Tylko że powinny być chociaż trochę logiczne. I dążyć do czegoś więcej, a tutaj chodzi tylko o zawarcie pewnej umowy między tą dwójką. Umowy, która w sumie też nie ma większego znaczenia.
Narracja pierwszoosobowa w czasie przeszłym została znakomicie wykorzystana - bohater opowiada dawne wydarzenia i chwilami wybiega w przyszłość, wspomina o wydarzeniach, które miały dopiero nadejść. Znakomity zabieg. Pomaga w utrzymaniu zainteresowania lekturą, zachęca do czytania. Czytelnik chce wiedzieć co dalej, jak do tego doszło i czyta. I chce sięgnąć po drugi tom, bo nie wszystko się wyjaśnia w tym, a zapowiedzi są bardzo ciekawe.
Nie brakuje przemyśleń czy mądrych stwierdzeń bohaterów. Nie są jednak nachalne ani wydumane, raczej wynikają z sytuacji, w której bohaterowie się znaleźli.
Książkę polecam, ale z zastrzeżeniem, że zawiera bardzo szczątkowe elementy fantastyki. Bardziej jej przeczucie niż rzeczywistą obecność. Powinna się spodobać również osobom, które za tym gatunkiem nie przepadają, ale lubią powieści obyczajowe.
-----
Recenzja ukazała się również na blogu coffee-kafes.blogspot.com