"Igrzyska śmierci" są pierwszym tomem trylogii o tym samym tytule. Główną bohaterką jest szesnastoletnia Katniss Everdeen. Wychowała się w państwie Panem, powstałym na gruzach dawnej Ameryki. Panem jest podzielone na dwanaście dystryktów i Kapitol. Każdy dystrykt ma za zadanie wytwarzać określone dobra i tak najbiedniejszy Dwunasty wydobywa węgiel, Pierwszy dobra luksusowe. Mieszkańcy dystryktów są biedni, zniewoleni i cierpią głód. Jakby tego było mało, co roku muszą wystawiać dwóch trybutów, którzy wezmą udział w Głodowych Igrzyskach - walce na śmierci i życie, którą wygra tylko jeden z nich. Jednym z trybutów zostaje Katniss. Udaje się do Kapitolu, stolicy Panem i oazy bogactwa, by tam przygotować się do walki i zapewnić rozrywkę bogatej ludności.
Książka jest podzielona na trzy części - "W ofierze" opowiada losy Katniss nim trafiła na arenę oraz "Igrzyska", czyli część właściwą, mówiącą o samotnym przetrwaniu na arenie, "Zwycięzca" opowiadającą losy bohaterów od chwili, gdy dowiedzieli się, że dwóch trybutów z jednego dystryktu może wygrać, aż do powrotu dziewczyny do Dwunastego Dystryktu. Mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, która może książkę pogrążyć lub wynieść na szyty. Tu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mamy do czynienia z drugim przypadkiem. Dzięki niej lepiej poznajemy główną bohaterkę, a wszystkie opisy są zabarwione emocjonalnie, choć jednocześnie uczucia nie przesłaniają całości. Być może powodem tego jest bardzo racjonalne i chłodne podejście głównej bohaterki. Przyznam, że chwilami wydaje mi się aż nazbyt zimne i egoistyczne, co nie zmienia jednak faktu, że w pełni usprawiedliwione. Katniss z góry uznała, że Peeta, drugi trybut z jej Dystryktu, jedynie udaje miłość, a w rzeczywistości nic do niej nie czuje. Trudno się temu dziwić - Igrzyska to nie miejsce na miłość, przyjaźń czy jakiekolwiek inne pozytywne emocje. Jak się okazuje, nic poza przetrwaniem się nie liczy. Pojawiają się natomiast sadystyczne skłonności, jak w przypadku Cato i Clove.
Wizja świata przedstawiona w książce jest przerażająca, ale nie można odmówić jej dużej dozy prawdopodobieństwa. Ba, nie da się zaprzeczyć, że już teraz mamy przedsmak swego rodzaju Igrzysk. Jeszcze nie tak brutalnych, ale nie da się zaprzeczyć, że i nami manipulują media, że i obecnie prości ludzie żyją w o wiele gorszym standardzie niż ci, którzy nimi rządzą i że to właśnie zwykli ludzie pracują na rządzących. Inwigilacja? Nie będę tu tworzyć teorii spiskowych... Nie da się zaprzeczyć, że coś jest w wizji świata pani Collins i chyba można dość śmiało powiedzieć, iż jej scenariusz nie jest mniej prawdopodobny od "Roku 1984" Orwella. Ustrój polityczny jest ten sam w obu książkach i obie przedstawiają przyszłość w podobny sposób.
Pewnie są tacy, którzy chcieliby się dowiedzieć czegoś typowego dla książek - bohaterowie, fabuła, dialogi i czego tam mogłabym się czepić. Tyle że nie mogę się czepić niczego. Bohaterowie w większości są świetnie zarysowani i niemal każdego można spokojnie scharakteryzować. Niemal, bo jeśli chodzi o przedstawienie trybutów, to nie każdemu poświęcono uwagę. Kilku zginęło już na początku, z kilkoma Katniss w ogóle się nie miała do czynienia, a jeśli nawet to zbyt krótko, by można było coś o nich powiedzieć. Nie powoduje to jednak, że książka coś traci - poświęcenie im uwagi byłoby zbędne. Kreacji bohaterów pomagają też uwagi wygłaszane przez innych - wiemy jak mamy ich odbierać, przez to rzeczywiście spoglądamy w sposób, jakiego oczekuje od nas autorka. Jest konsekwentna w tym co pisze i zarys charakterów zgadza się z opiniami na ich temat. Na szczególną uwagę zasługuje Haymitch. To najciekawsza i najbardziej skomplikowana postać - z jednej strony alkoholik i cham. Z drugiej jako mentor spisał się znakomicie nie tylko na arenie, ale i nim bohaterowie na nią wkroczyli, a także potem. Nie da się też ukryć, że niezbyt dobrze myśli o mieszkańcach Kapitolu. Wcale mu się nie dziwię. Zderzenie życia w bidnych Dystryktach z tym, które prowadzą mieszkańcy stolicy jest przerażające.
Fabuła jest nieprzewidywalna i niemal cały czas coś się dzieje. Wydarzenia na arenie, wątek miłości i kłopoty pojawiające się już po Igrzyskach - nie ma opcji, by się nudzić. Ciężko też odłożyć książkę, gdy już zaczęło się lekturę. Dialogi pełnią swoją funkcję - uzupełniają narrację, pozwalają lepiej poznać bohaterów.
Książkę polecam czystym sumieniem - dawno nie czytałam tak dobrej. Tym razem nie tylko fanów fantastyki zachęcam do przeczytania, ale i tych, którzy ogólnie lubią czytać, niezależnie od gatunku.
---
Recenzja ukazała się również na moim blogu coffee-kafes.blogspot.com