Rok 1945. Cichnie zawierucha II wojny światowej. Do miasteczka położonego na Ziemiach Odzyskanych wraz z licznymi osadnikami przybywa Henryk Koenig, były więzień obozu. Podobne jak i oni pragnie rozpocząć nowe życie. Jednak opuszczone przez Niemców tereny przyciągają również bandy rabusiów i szabrowników. Jednej z nich Koenig będzie musiał stawić czoła.
Powieść Józefa Hena Prawo i pięść ukazała się po raz pierwszy nakładem wydawnictwa Literackiego, w 1964 roku, lecz pod innym tytułem (Toast). Dopiero po tym jak E. Skórzewski i J. Hoffman, nakręcili film, na podstawie scenariusza samego autora, powieść wydawano już pod zmienionym tytułem Prawo i pięść.
Andrzej Kenig wraca wraz z innymi byłymi więźniami z obozu do „domu”. Niestety warszawskiego domu Andrzeja już nie ma. Podczas prób odkopania czegoś, lub kogoś brudzi sobie spodnie i to staje się jego udręką. Od tej chwili usilnie będzie poszukiwał pracy, która zagwarantuje mu nowe ubranie. W tym celu udaje się do pełnomocnika rządu. Na pytanie o to, co chciałby robić Koenig odpowiada, że chce pracować w lesie. Chciałby sobie przypomnieć jak pachną cieknąca żywica i strzeliste drzewa. Wciąż czuje tylko słodkawy odór trupów, swąd spalonych ciał i ostrą woń chloru. Andrzej nie może też patrzeć na ludzi. Zbyt długo przebywał z nimi w dusznym baraku. Widział, jak sytuacja zmuszała wielu, aby zachowywali się podlej niż drapieżne zwierzęta. Pragnie schować się przed nimi w lesie, bo jedyny sposób, żeby żyć z ludźmi, to żyć bez nich. Niestety pełnomocnik ma dla niego tylko propozycję związaną z jego wykształceniem (Koenig skończył pedagogikę). Koenig już ma wyjść nie załatwiwszy niczego, kiedy to zostaje zaczepiony przez Cześka, również byłego oświęcimiaka. Ten proponuje mu przyłączenie się do grupy, która docelowo ma zabezpieczać mienie pobliskiego uzdrowiska oraz przygotować to miejsce na przybycie rannych repatriantów. Andrzej przyjmuje propozycję i wszyscy razem wyjeżdżają do pobliskiego Siwowa. Po drodze dołącza do nich grupa kobiet tułających się po wyjściu z obozów. Mają stanowić wieczorną rozrywkę dla panów.
Już niebawem okazuje się jednak, że nowi znajomi Andrzeja, to zwykła banda szabrowników. Pod wodzą Mieleckiego, podającego się za doktora, chcą jak najszybciej wywieźć z miasta sprzęt medyczny i wiele innych dóbr. Koenig nie może im na to pozwolić i tu zaczyna się iście westernowska akcja. Kule śmigają jak szalone, a trup ściele się gęsto. Jeden odważny śmiałek Andrzej Koenig, w stylu Lucky Lucka, sprzeciwia się ogółowi i chociaż ma marne szanse wypowiada wojnę złodziejaszkom. Oczywiście polskie powojenne realia, różnią się znacznie od tych z amerykańskich westernów, jednak sam wątek sensacyjno-kryminalny naprawdę poprowadzony z klasą.
Oczywiście posłużył on autorowi, aby na jego tle ukazać znacznie głębsze treści. Powieść Prawo i pięść, to przede wszystkim obraz tego, co działo się z ludźmi, którym udało się przeżyć obozy koncentracyjne i samą wojnę. Panuje wszechobecna znieczulica na zło, okrucieństwo. Nic zresztą dziwnego, po przeżyciach obozowych, mała kradzież mienia wydaje się być nic nie znaczącym drobiazgiem. Ludzie bez zmrużenia okiem strzelają do siebie z błahych powodów, kradną cudzą własność, nie umiejąc już nikomu współczuć. Im bowiem zabrano cały świat, odarto z godności, zniszczono psychicznie, a widok trupa? Cóż to takiego, jeden mniej lub więcej.
Andrzej Koenig mimo wszystko, pragnie być uczciwy, choćby dla siebie samego. Jest mu ciężko i miewa chwile załamania, kiedy wszyscy ci, na których liczył, albo giną, albo okazują się być zaślepieni chęcią zysku, natychmiastowego polepszenia swojej sytuacji. Nawet Anna, jedna z kobiet, do której Koenig zapałał głębszym uczuciem, namawia go, by dał sobie spokój i odjechał z łupami wraz z grupą. Anna pragnie tylko spokoju, dostatniego życia u boku mężczyzny, ale mężczyzny starego, który nie chciałby zbyt często kochać się z nią. Dlaczego? Kobieta w obozie oddawała się za miskę zupy. W rezultacie, straciła do siebie cały szacunek, swoje wnętrze uważa za kloakę i nienawidzi mężczyzn. Znieczulona na krzywdę, po tym jak na jej oczach, dotkliwie pobito jej męża i na wpół żywemu wlano do ust cementu, po czym rozstrzelano, nie potrafi wzbudzić w sobie głębszych uczuć.
Czy bohaterowi udało się powstrzymać szajkę rabusiów, czy jednak zabił w sobie wyrzuty sumienia i dołączył do grupy? Czy udało mu się przywrócić Annie wiarę w lepsze jutro? Tego wam nie zdradzę
Zachęcam jednak gorąco do przeczytanie tej znakomitej, moim zdaniem powieści, która pod płaszczykiem westernowskiej sensacji, kryje w sobie drugie dno.
Akcja poprowadzona z niezwykłą werwą. Autor zwalnia nieco tempa, pozwalając czytelnikowi poznać psychikę poszczególnych postaci, motywy kierujące ich zachowaniem, co jednak w żaden sposób nie nudzi. Książkę czyta się jednym tchem. Do połknięcia w jeden wieczór, za to w wieczór obfitujący w ogrom wrażeń i dylematów.
Język prosty, twardy, pozbawiony zbędnych ozdobników, lecz doskonale odzwierciedlający odczucia bohaterów. Co ciekawe, w taki sam sposób autor opisuje sceny erotyczne. Nie jest to jednak żadna ujma, wprost przeciwnie. Kwieciste czułości, ochy i achy, raczej byłyby tu nie na miejscu. Przeczytałam gdzieś, że j. Hen przywiązuje niezwykłą wagę do erotyki w swoich powieściach i opowiadaniach. W wielu przypadkach stanowi ona dominujący składnik.
Wspomniałam już na początku, że na kanwie powieści, powstał film Hoffmana i Skórzewskiego. Oczywiście nie omieszkałam go sobie obejrzeć i wam również to polecam, ale z zastrzeżeniem, że najpierw sięgniecie po książkę, która co tu dużo mówić, jest o niebo lepsza. Główną rolę Andrzeja Koeniga zagrał młody Gustaw Holoubek i mimo swojej niechęci do tego aktora, muszę przyznać, że zagrał świetnie. Właśnie tak wyobrażałam sobie tę postać. Na uwagę zasługują też role Zofii Mrozowskiej, jako Anny i Zdzisława Maklakiewicza w roli Cześka. Inni aktorzy jakoś mi zupełnie nie pasowali. No cóż, moja wyobraźnia, to moja wyobraźnia, która niekoniecznie musi się zgadzać z wyobraźnią reżyserów.