Muszę przyznać, że to moje pierwsze spotkanie z autorem. Być może dlatego, że nie przepadam za bardzo za horrorami, mimo że kiedyś się w nich zaczytywałam. Jeśli chcecie poczuć dreszczyk przerażenia i nie spać po nocach, to ta lektura jest dla Was. Jack Ketchum, a właściwie Dallas Mayr jest jednym z najpopularniejszych twórców Hornu na świecie. Wielokrotnie jego powieści były nagradzane i wyróżniane. Pięć z nich zostało sfilmowanych. Zabrałam się do czytania mimo, że okładka nie wygląda zachęcająco, to przeczytałam ją bardzo szybko.
Akcja powieści toczy się w miasteczku Dead River, w którym mieszka główny bohater, szeryf George Peters. Przed dziesięciu laty musiał wytępić klan kanibali. Wiem, że nie brzmi to zachęcająco i optymistycznie. Autor inspirował się trochę słynną legendą, która mówi, że Szkot Alexander „Sawney” Bean wraz z żoną i czterdziestoma sześcioma potomkami rodzącymi się z kazirodczych związków, w ciągu dwudziestu pięciu lat zamordowali a potem zjedli ponad 1000 osób. Szeryf pragnie z całych sił stara się zapomnieć, o tym wszystkim, co go spotkało. Ratunku i zapomnienia szuka w alkoholu. Jednak okazuje się, że klan kanibali przetrwał, a nawet się powiększył i znów poluje na ludzi. Szeryf postanawia po raz kolejny im się przeciwstawić. Musi być czujny i sprytny. Jesteście przygotowani na dalszy ciąg? Jeśli chcecie poznać dalsze losy dzielnego szeryfa, to zapraszam do przeczytania.
Masakra, brutalność, krew, zgroza, strach, to tylko kilka słów, które są doskonałym opisem tej powieści. Genialne prowadzenie narracji i nietuzinkowa fabuła są mocną stroną powieści. Język często wulgarny, ale sami przyznacie, że taki chyba jest odpowiedni. Nie jestem w stanie napisać nic więcej. Czytajcie, ale ostrzegam, że nie będziecie mogli zasnąć.